Starcie Tytanów defensywy. Pojedynek MVP - tegorocznego i ubiegłorocznego. Wszystko to czeka nas w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego w Chicago, gdyż to Bulls mają przewagę parkietu. Będzie to pierwszy pojedynek Heat i Bulls w finale konferencji Wschodniej i według mnie batalia o mistrzostwo NBA. Heat odprawili z kwitkiem Celtów i z tego względu mogą wydawać się faworytem, ale to złudzenie. W meczach finału na Wschodzie jestem zdania, że będą decydowały niuanse i o nich zamierzam napisać dalej dokonując wstępnej analizy.
16.05.2011 godzina 2 czasu polskiego. Na boisko wybiegną dwie najlepsze drużyny konferencji Wschodniej i jak dla mnie dwie najlepsze ekipy w całej NBA w sezonie 2010/2011. Heat pokonali Celtów, ale jak już wspomniałem nie przeceniałbym tego zwycięstwa głównie ze względu na problemy Celtów i wiek gwiazd zespołu. Kontuzja Rondo. Allen, który nie wytrzymał starcia z Wade'em. Garnett grający w kratkę, zwłaszcza w ofensywie. Wszystkie te zdarzenie ułatwiły łatwą wygraną w serii, gdyż tą serię tak naprawdę wygrali dwaj ludzie, czyli Wade z James'em. Czy coś takiego da się powtórzyć z Bykami? Oczywiście jest to możliwe, ale bardzo mało prawdopodobne. Jak pokazały mecze Heat z Celtami, jak i Bulls z Hawks podstawą zwycięstw są łatwe punkty, czyli opanowanie strefy podkoszowej. Rzucając z mid, czy long range można wygrać mecz, ale nie serię. Zresztą Bulls w szóstym meczu doskonale pokazali, jak można bronić zarówno pozycji za trzy, jak i nie dopuszczać po minięciu na łatwe wejścia pod kosz. Miami się ograło i teraz z każdym meczem jest coraz bardziej groźne, o wiele lepiej grające, niż nawet pod koniec sezonu, ale nadal uważam, że podstawowym mankamentem tej drużyny jest to, że gra ofensywna oparta jest na dwóch, trzech graczach. Natomiast Byki pokazały zarówno z Hawks, jak i Pacers, że z każdym meczem potrafią doskonalić swoją defensywę i włączać innych graczy do działań ofensywnych.
Spójrzmy, zatem na mecze sezonowe w 2011. Wszystkie były bardzo zacięte, ale wygrane przez Byki. W pierwszym nie zagrał LeBron, ale w kolejnych tak. Mimo doskonałej postawy najlepszej dwójki Miami, zwłaszcza w ostatnim starciu Heat nie potrafiło ograć Bulls. Jak, więc widać nawet przekroczenie przez Wade'a i LeBrona 60 punktów może nie dawać gwarancji zwycięstwa. Moim zdaniem celem Byków będzie opanowanie tablic i zaznaczenie przewagi podkoszowej, co może być łatwiejsze, niż się wydaje. Warto dodać, że Bulls wygrało tablice we wszystkich starciach z Heat i to znacząco. We wszystkich meczach Byki oddawały, więc więcej rzutów, dzięki między innymi akcjom z ponowienia. Taka sytuacja daje gwarancję, że przy zatrzymaniu Heat poniżej 45% skuteczności nawet własna skuteczność 44% daje szansę zwycięstwa.
Widzę, zatem dwie wielkie przewagi po stronie Bulls. Po pierwsze wśród zawodników podkoszowych. Noah, zwłaszcza w defensywie góruje znacząco nad Anthonym nie mówiąc o Ilgauskasie, a do tego dochodzi Asik, który świetnie sprawdza się przy zbiórkach, a który obudził się w końcówce konfrontacji z Hawks. Zresztą tak samo, jak Gibson. Zawodnik inny od Boozera bazującego na sile fizycznej, ale nierównego zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Gibson jest szybki, zwrotny i skoczny, co sprawia, że Bosh musząc grać na zmianę przeciw obu może mieć większe problemy, nawet niż z Garnettem. Drugą przewagę nie jest dla mnie posiadanie Rose'a, ale drużynowa defensywa. Miami opiera defensywę na umiejętnościach indywidualnych swoich gwiazd, gdy Byki na współpracy wszystkich graczy. Dodatkowo, jeśli starcie będzie się przedłużać to warto zwrócić uwagę na minuty na boisku Bosha, Wade'a i James'a tylko Deng i Rose mogą z nimi konkurować, ale reszta pierwszej piątki Byków gra nie więcej, niż w sezonie, co może mieć znaczenie. Kluczem będzie jednak próba odcięcia jednego z dwójki Wade, James i ograniczenia poczynań ofensywnych do poniżej 25 punktów, przy jednoczesnym opanowaniu tablic.
Jednak po stronie Miami widać też spore możliwości, tak jak Byki nie pokazały całej mocy, być może oprócz szóstego starcia z Hawks w Atlancie, tak Miami też ma zapewne coś w zanadrzu. Obudził się na pewno Anthony, ale ważne też żeby Bosh się ocknął. Jego postawa, z niektórych meczów z Bostonem wskazuje, że Payton miał rację mówiąc, że to gracz słaby psychicznie i łatwo poddający się, gdy dochodzi do twardej walki. Jednak Wade i James to duet na miarę Jordana i Pippena. Są to gracze, którzy we dwóch mogą wygrać mecz, ale tylko jeśli będą bronić na sto procent możliwości. Z defensywy biorą się zarówno łatwe punkty z szybkiej kontry Byków, którzy mają Rose'a, Brewera, czy Denga, jak i Miami. Jednak to Byki grają swoją formacją dłużej i widać u nich coś czego, jak dla mnie brakuje Heat. Zawodnicy rozumieją się, dyskutują podczas meczu, mobilizują się wzajemnie. Widać chemię w zespole, jaką można było oglądać u Celtów, czyli ekipy doświadczonej i ogranej ze sobą. Wśród Heat tego mi brakuje. Akcje ustalają James i Wade, gdy reszta to statyści, z których od czasu do czasu swoje pięć minut dostaje Bosh. Ten czynnik może być kluczowy, bo jest on decydujący wtedy, gdy drużynie nie idzie i zaczyna się poszukiwanie przyczyn.
Dodatkowo Heat według prasy mocno przeżyli przegrane starcia w sezonie z Bykami, zwłaszcza porażkę decydującą o rozstawieniu w końcowej klasyfikacji w konferencji Wschodniej. O ile, więc twierdzę, że Bogans mimo coraz lepszej gry będzie miał poważne problemy z Wadem o tyle Deng po raz kolejny może pokazać, że jest niezniszczalny i podjąć walkę z Jemas'em. Warto zwrócić uwagę, że obaj potrafią w każdym meczu spędzić ponad 43 minuty na parkiecie, obaj są szybcy i zwrotni oraz odnajdują się w ofensywie. To po raz kolejny może być wielka próba dla Króla. Drugim ciekawym elementem jest występ Boozera z szóstego meczu w Atlancie. Widać, że problemy z kontuzjowanym palcem się skończyły, a w pełni sprawny Carlos może dać zespołowi 15 do 20 punktów w każdym meczu, a nawet więcej, co może być poważną odpowiedzią nawet na bardzo dobre występy Bosha. Ważne jest też, jak Chalmers, czy Bibby dadzą sobie radę w defensywie (zwłaszcza przeciwko Korverovi, gdy Wade będzie pilnował Rose'a), a także wespół z Millerem przy rzutach za 3, które Byki, jak na razie lepiej wykonują od Miami.
Reasumując przewaga parkietu nie będzie decydująca, ale jest bonusem. Dodatkowo sumaryczne porównanie obu ekip na poszczególnych pozycjach, jak i gra w defensywie wskazuje, jak dla mnie, że nieznacznie, ale faworytem tej konfrontacji są Byki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz