czwartek, 21 kwietnia 2011

NBA Playoffs

Za nami po dwa mecze w każdej z par tegorocznych playoff. Można, więc już zauważyć pewne tendencje i wyciągać pierwsze wnioski. Pozytywnym zaskoczeniem są, jak dla mnie dwie ekipy, czyli Pacers i Hornets skazywane przed rozpoczęciem gier na totalne porażki. Zawodnicy Indiany byli blisko sprawienia niespodzianki w ob spotkaniach na parkiecie Byków w Chicago. Jednak czegoś zabrakło, jak na mój gust po prostu doświadczenia i umiejętności w kluczowych momentach. Dodatkowo Bulls mają Derricka Rose, który na razie udowadnia, że w pełni zasługuje na miano MVP. Jest po prostu nie do zatrzymania. Natomiast Hornets sprawili wielką niespodziankę w meczu numer 1, gyd pokonali Lakers. W drugim, jednak spotkaniu nie dali rady wysokim graczom z Los Angeles. Jest to czynnik, który może być kluczowy w zwycięstwie całej serii. Jestem, jednak zdania, iż gdyby w ekipie Hornets nie zabrakło kontuzjowanego Westa mielibyśmy 4-0, ale dla zawodników z Nowego Orleanu. Widać, że ławka Lakers nie jest, tak mocna jak o tym mówiono, a dodatkowo paru zawodników albo nie jest odpowiednio zmotywowanych, albo są dalecy od swojej normalnej formy, szczególnie Paul Gasol, co nie wróży tej drużynie najlepiej w ewentualnych kolejnych starciach.
W innych parach widać dobrze zorganizowaną, doświadczoną, zgraną i pewną siebie ekipę Celtów, która wytrzymuje trudy starcia z gwiazdami Knicks: Stoudemirem i Anthonym. Obserwujemy, także poprawną grę Heat, która to ekipa, jak dla mnie nie pokazała jeszcze całej swojej mocy, ale jak na razie 76-ers za bardzo ich do tego nie zmusili. Prawdopodobny pojedynek między Miami i Bostonem zapowiada się wybornie.
Zaskoczeniem in minus jest za to ekipa Spurs. Uważam, że to może być największa niespodzianka pierwszej rundy, gdyż Grizzlies potrafią z nimi toczyć równe boje, a gdy tym razem na parkiecie w Memphis sędziowie spojrzą na tą ekipę bardziej przychylnym okiem Ostrogi mogą wrócić na własny parkiet do San Antonio z bilansem 1-3 z czego nie będzie łatwo się podźwignąć. Szkoda, że w drugim meczu, tak szybko złapał faule Randolph, gdyż gdyby zagrał tyle, co w pierwszym meczu być może mielibyśmy nie małą, ale wielką niespodziankę.
Mavericks zrobili, jak na razie, co trzeba, gdyż mają dwóch doświadczonych i ogranych zawodników, którzy ciągną wózek z Dallas, a mowa oczywiście o Dirku i Kiddzie. Niestety sam Aldridge meczów dla Portland nie wygra, więc zobaczymy, czy w Portland obudzą się inni zawodnicy z tej ekipy, jeśli nie Trailblazers szybko pożegnają się z tegorocznymi playoff.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz